Kalifornia zmienia prawo. Chce uregulować tzw. gig economy
Stan Kalifornia wprowadził przed kilkoma dniami ustawę, która ma poprawić sytuację osób pracujących w niestandarowych modelach zatrudnienia. Nowe prawo uderza przede wszystkim w firmy takie jak Uber czy Lyft, ale The Verge pisze o tym, że to cios w gig economy, którą „The New York Times” nazywa wprost nowym „feudalizmem”.
Ustawy AB5 została zatwierdzona przez senat stanu 10 września. Jej celem jest objęcie tzw. gig workerów, czyli osób pracujących na zleceniach, prawami pracowniczymi. Dotychczas dawał je jedynie etat. Gubernator Kaliformu uznał bowiem, że system, który wypycha poza nawias całą rzeszę pracowników – bo gig economy nie jest już marginalnym zjawiskiem – służy jedynie korporacjom.
Kalifornijski projekt to dopiero początek długiej walki o relacje między takimi firmami jak Uber i Lyft, a kierowcami, których zatrudniają. Tym bardziej, że obie firmy nie szczędzą środków na lobbying, próbując powstrzymać zmiany. Ostrzegają przed tym, że doprowadzą one do utraty pracy przez setki tysięcy kierowców, a także do obniżenia jakości usług.
Przez ostatnie pieć lat, kiedy więcej mówiło się o plusach niż minusach gig economy, a Uber cieszył się wizerunkiem „jednorożca z Doliny Krzemowej”, a nie skanadalisty o wątpliwej reputacji, ich lobbying działał. Teraz jednak sytuacja jest zgoła inna. Również dlatego, że dotychczasowe prawo przerzucało odpowiedzianość za pracowników na władze stanowe, a te mają najwyraźniej dość.
CA Senate takes up #AB5, the landmark gig-worker bill.
Sen. @MariaEDurazo kicks off debate: "Let’s be clear, there’s nothing innovative about underpaying someone for their labor and basing an entire business model on misclassifying workers."
Bkgnd here: https://t.co/pfJ9LLsmGk pic.twitter.com/ZNIXBBvNdI
— Dustin Gardiner (@dustingardiner) September 11, 2019
Nic zatem dziwnego, że walka może wkrótce objąć inne stany. Gubernator Nowego Jorku, Andrew Cuomo, już wyraził zainteresowanie wprowadzeniem zmian u siebie. Tam zresztą firmy ride-sharingowe już są w narożniku. Nowy Jork niedawno uchwalił zasady ustalające płacę minimalną dla kierowców, a inicjatyw pracowniczych wspierających dalsze zmiany, na pewno nie zabraknie. Zarówno Uber, jak i Lyft dorobiły się całej rzeczy wrogów – zarówno wśród taksówkarzy, jak i własnych pracowników.
– Efekt domina jest nie tylko możliwy, ale wręcz gwarantowany – powiedział Bradley Tusk, wczesny inwestor i doradca Uber oraz prezes Tusk Ventures, cytowany przez The Verge.- Jeśli firmy działające w segmencie sharing-economy nie będą w stanie radykalnie przeformułować narracji, które teraz biegnie pod hasłem „zła Dolina Krzemowa vs pracownicy” na „to, co tak naprawdę liczy się dla pracowników i konsumentów vs grupy, które chcą czerpać zyski ze zmian”, przegrają.
Polecamy również: Cyfrowy nomadyzm, czyli pracuj, gdzie chcesz